We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Czy spotkamy się kiedyś w Odessie?

by miasto 1000 gitar

/
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
to zapomnij 01:46
14.

about

Miasto 1000 Gitar: Czy spotkamy się kiedyś w Odessie? (Radio Rodoz, 2007)

Poprzednia ich płyta trafiła do mnie rok temu. To, co usłyszałem, było bardzo intrygujące. Pełny muzyczno-liryczny absurd w połowie zaśpiewany po polsku, w połowie po francusku. Okazuje się, że te nagrania nie były dziełem przypadku. Na nowej płycie Miasto 1000 Gitar zgłębia podobną stylistykę. Wszystko tutaj jest nierówne, rozjechane i niestrojące. Przesadny audiofil czy statystyczny słuchacz radia nie powinien nawet próbować ich słuchać. To muzyka dla ciekawych świata freaków, którzy cenią sobie wczesne dokonania Pavement. Właśnie w tych na pozór niepoukładanych dźwiękach tkwi świeża siła. Awangarda pełną gębą!

Artur Rojek

---------------------------------------------------------------------------------

Dziwna jest to płyta, zaprawdę powiadam. Począwszy od ekstrawaganckiej wkładki z okienkiem (o tym później), przez kuriozalną prezentację tytułów w postaci grafomańskiego wierszydła, po chimeryczną zawartość muzyczno-słowną. Wolnomyślicielski duch, choć niewolny od przegięć i „nietrafień”, ma jednak swój nieodparty urok i wszystko to, co na początku wydaje się być nieprzemyślanym, chaotycznym strumieniem pomysłów, układa się w całkiem zgrabną i pociągającą całość.

W roli tytułów mamy wersy składające się na „poemat”: [wyjątek] ...i wracam, do minionych dni, kiedy poznawaliśmy zapachy będące efektem pracy naszych jelit (a może to jednak było alt-country w Wągrowcu) i wtedy obudziłem się z ręką Bjoerna na lewym pośladku... Zabawne? Bo ja wiem, nie bardzo. Może takie się wydawało po paru winach, ale mniejsza z tym. Równie dobrze można poszczególne fragmenty płyty tytułować Utworami. Pierwszy kontakt z muzyką również wzbudza mieszane uczucia, ale z każdą chwilą jest coraz lepiej. Artystyczny nieład, kompozycyjna beztroska, kiedy słyszymy niezgrane z pozostałymi instrumentami nerwowe uderzenia stopy, jakieś niedokończone, od czapy zagrane partie basu czy napływające nie wiadomo skąd brzdęki gitary, znienacka zaczynają się przeradzać w całkiem uporządkowane, sensowne kompozycje, kiedy to i perkusja, i bas, i gitary odnajdują swoje miejsce w szeregu, a chłopcy z Trójmiasta puszczając Zappowskie perskie oko wprowadzają słuchacza w stan przyjemnego upojenia dźwiękami. W opiniach na temat Miasta 1000 Gitar często pada nazwa Pavement. To dobry trop, bo chociaż załoga Stephena Malkmusa nigdy nie przekraczała pewnych granic trzymających kompozycję w kupie, to jednak słynęła z luzu i nieortodoksyjnego sposobu tworzenia (kto powiedział, że piosenka musi się zawsze opierać na schemacie zwrotka-refren-zwrotka-refren?). W muzyce Miasta 1000 Gitar ta swoboda z pewnością będzie irytować purystów, jednak spodoba się lekkoduchom i osobom z poczuciem humoru. Ich nie trzeba brać na poważnie, po prostu.

Płyta zaczyna się od dwóch bardzo fajnych rzeczy. Kiedy ostatni raz spotkałem cię (tu akurat „poemat” pokrywa się z pierwszym zdaniem piosenki) to kawałek luźnego koledżowego rocka pchanego wielce udaną pavementową linią basu i całym mnóstwem urokliwych partii gitary. Zaraz potem Utwór 2 z tym sennym wokalem Bogdana, który brzmi tu jak zakatarzony Adam Małysz. Oniryczny klimat sączących się zewsząd dźwięków gitary i uderzający mocno w blachy perkusista – to działa. Jeśli dodamy do tego tekst niejakiego Swobody Młodszego, niby realistyczny, ale nie do końca (Nie miałem szczęścia tak jak poprzednim razem/ I znów kapusta, i znów stary chleb/ Na moście wiatr przez zęby wieje...) otrzymamy piosenkę, która zupełnie znienacka staje się tak bliska, tak niezbędna do życia... W kolejnych Utworach dzieje się wiele dobrego. Weźmy te pavementove (znowu, a jednak) chórki w Trzecim, czas-na-małą-przerwę-improwizacje w Piątym (jazz nie jest martwy, ale śmiesznie śmierdzi), przyłojenie w końcówce Szóstego, zabawy z rzężącymi gitarami i elektronicznymi przeszkadzajkami w Ósmym, hawajski klimat Dziewiątego, zabawy z rytmem w Jedenastym, cytaty z Brazil (kocham ten film!) w Dwunastym. Osobne zdania wielokrotnie złożone należą się trzem piosenkom. I wracam do minionych dni (Nr 7) to zdecydowanie najpiękniejsze pięć minut na tej płycie – i gdybym znał ją wcześniej, być może całego 2007 roku. To opowieść o morderstwie z zazdrości podana w bardzo odrealniony sposób, pełna otulających, aksamitnych brzmień gitary i kojącego, choć wywołującego lekki dreszcz niepokoju wokalu (Co było dalej nie wiem/ Już tego nie widziałem/ Moje ręce same/ Zrobiły to). Ach, więcej takich piosenek i ktoś mógłby zejść śmiertelnie z zauroczenia. I jeszcze Zapomnij (Nr 13) – delikatny, subtelny, ze śliczną linią melodyczną - 1.46 prawdziwego szczęścia. A żeby trochę rozruszać ekipę serwujemy Nr 10 (to z tą ręka Bjoerna na pośladku), prawdziwe cudeńko, płynące w leniwym rytmie nowego disco, pełne klawiszowych plam i falsetowych wokali. Pastisz? Wygłup? Na pewno wyszło z tego coś bardzo fajnego.

Wkładka też nie jest z tych normalnych i tradycyjnych. Na środku wycięto okienko i naklejono na nim złotą siateczkę, a na tym jeszcze tekturkę z nibyludową wycinanką. Nazwa zespołu i tytuł płyty też zostały wycięte w tekturce. Wszystko to wygląda na ręczną robotę. Przypominają się okładki płyt Happy Pills... Trzeba mieć! [m]

We Are From Poland

---------------------------------------------------------------------------------
na płycie wykorzystano słowa: “baczyć” oraz “ostać się”

muzyka: miasto 1000 gitar
słowa: swoboda młodszy; bogdan (6, 12, 14)
realizacja: miasto 1000 gitar, endriu — blachy, dr (9)
bogdan — bas, wokal; łukasz — gitary, piano; dariusz — dr, percussion
gościnnie: swoboda młodszy — voc (14); vreen — slide guitar (9, 11); Piotr — piano (11)

w nagraniu 12 wykorzystano fragmenty muzyki Michaela Kamena “Sam Lawry’s 1st Dream — Kate Bush/Brasil”, “Central Services/The Office” do filmu “Brasil”
nagrania zrealizowano między 02.2006-06.2007 w studiu 1000gitar, Pałacu Młodzieży w Gdańsku, dziupleksie oraz na działce Piotra

projekt okładki: studio Dorado, miasto 1000 gitar

słowa “liście na drzewach symuluja padaczkę” pożyczylismy od zespołu KDZKPW, zaś “i gdzie, do kurwy nędzy, jest Kanada?” zawdzięczamy TCIOF

wszelki right i copy radio rodoz 2007

credits

released July 7, 2007

license

all rights reserved

tags

about

miasto 1000 gitar Gdańsk, Poland

contact / help

Contact miasto 1000 gitar

Report this album or account

If you like miasto 1000 gitar, you may also like: